Info

Suma podjazdów to 950 metrów.
Więcej o mnie.

Wykres roczny

Archiwum bloga
- 2014, Czerwiec3 - 0
- 2014, Maj3 - 0
- 2014, Kwiecień1 - 0
- 2014, Marzec3 - 0
- 2014, Luty4 - 5
- 2013, Wrzesień6 - 5
- 2013, Sierpień4 - 0
- 2013, Lipiec19 - 2
- 2013, Czerwiec1 - 0
- 2013, Maj4 - 1
- 2013, Kwiecień2 - 0
- 2012, Październik1 - 1
- 2012, Wrzesień3 - 1
- 2012, Sierpień6 - 1
- 2012, Lipiec11 - 1
- 2012, Czerwiec2 - 7
- 2012, Maj5 - 2
- 2012, Kwiecień3 - 0
- 2012, Marzec5 - 3
- 2011, Październik3 - 0
- 2011, Wrzesień2 - 0
- 2011, Sierpień13 - 4
- 2011, Lipiec16 - 0
- 2011, Czerwiec6 - 6
- 2011, Maj9 - 9
- 2011, Kwiecień10 - 17
- 2011, Marzec10 - 0
- 2010, Grudzień1 - 0
- 2010, Październik6 - 0
- 2010, Wrzesień11 - 5
- 2010, Sierpień15 - 6
- 2010, Lipiec8 - 0
- 2010, Czerwiec7 - 0
- 2010, Maj11 - 4
- 2010, Kwiecień3 - 0
- DST 94.00km
- Czas 03:40
- VAVG 25.64km/h
- VMAX 51.10km/h
- Temperatura 29.0°C
- Sprzęt Serious Furcia
- Aktywność Jazda na rowerze
Sobota 21.08 Leń w trasie!
Sobota, 21 sierpnia 2010 · dodano: 21.08.2010 | Komentarze 2
Zastanawiał się ktoś kiedyś,czy można złapać lenia w trakcie jazdy?Nie,nie chodzi mi o złapanie kogoś kto leży na kanapce z piwkiem w ręku i ogląda po raz n-ty mode na sukces.. Bardziej chodziło mi o siebie samego.Myślałem,że nigdy mnie to nie spotka..Po wczorajszej jeździe nawet myślałem,że dzisiaj przejadę dużo więcej. Zacznę od początku.
W piątek budzi ustawiłem na 9,by to wstać i pojechać na trasę o dł. 127 km. Niestety,zaspałem i obudziłem się dopiero po 11. Kolega zaproponował mi ciekaw wariant trasy podobnej długości. Już się zbierałem,ale musiałem podskoczyć jeszcze po zakupy. W pełnym stroju,kasku,rękawiczkach i okularkach śmiagałem przez miasto z chlebkiem w ręku.Swoją drogą musiało to ciekawie wyglądać. Wróciłem i zaraz ruszyłem w drogę.Nie w planowe 127 km,ale na trasę Lębork-Łeba-Lębork, przez Łebień,Maszewko i Ulinię. Dojechałem,udało się, do Łeby ze średnią 26 km/h. Wpadłem na głuupi pomysł,by pojeździć chwilę po miasteczku.Czemu głupi? No coż,kto mądry pcha się szosówką w małe miasteczko pełne turystów,którzy chadzają jak święte krowy. Pomysł szybko wyparował, na szczęście, więc zabrałem dupę w troki i rozpocząłęm walkę o powrót do domu. I wtedy złapał mnie leń! Na 50 km po prostu nogi przestawały współpracować z mózgiem..takie odcięcie. Ogólnie to jakoś się doturlałem do domu,licznik wypracował sobie średnią 24,7 km/h. Zapomniałem dodać,że przez całą drogę dosyć mocno wiało,ze wszystkich stron. :)
Komentarze